“Czy kieszonkowe to przywilej?” to tytuł transmisji na mojej facebookowej stronie, którą nagrałam jakiś czas temu.
Czasem kieszonkowe traktowane jest jako metoda wychowawcza. Gdy może być odbierane za coś, co dziecko zrobiło, a co rodzic uzna za niewłaściwe, niestosowne.
Często rozmowy o pieniądzach dla dzieci potrafią wzbudzić wiele emocji.
Czemu?
Bo pieniądze też mają swoje znaczenie psychologiczne. To nie tylko prosty środek do transakcji handlowych.
Co więcej, każdy może mu przypisywać inne znaczenie.
A gdy do tego dołączą się niepokoje i obawy związane z dziećmi, to może okazać się, że łatwo w tym wszystkim o zamieszanie.
Inspiracją do rozwinięcia tematu kieszonkowego jako przywileju była dyskusja na jednej z rodzicielskich grup o pieniądzach w domu. A dokładnie o tym, czy płacić dziecku za obowiązki domowe.
I to hasło, które tam padło, że kieszonkowe to przywilej dziecka, zwróciło moją uwagę. I postanowiłam zastanowić się, co może stać za taką myślą.
Czy kieszonkowe to przywilej? – nagranie
Jaki jest efekt moich rozważań, możecie znaleźć poniżej. W wersji video i audio.A jeśli wolisz czytać niż słuchać, poniżej znajdziesz transkrypt nagrania
Czy kieszonkowe to przywilej? – transkrypt
Cześć,z tej strony Ania Czereszewska „Dzieci i pieniądze” a dokładnie Dzieci i pieniądze w duchu RB, bo w takim nurcie chcę mówić o wspieraniu rozwoju finansowego dzieci.
Witam na kolejnym wtorkowym livie, którego tematem będzie:
Tytuł wzięłam z jednej z grup rodzicielskich gdzie była dyskusja na temat tego czy dzieciom powinno się płacić za obowiązki. Pojawiło się tam dużo różnych haseł, przekonań i myśli. Jedno które zwróciło moją uwagę to: Czy kieszonkowe to przywilej?
To pytanie pojawiło w pewnym kontekście, że mamy obowiązek dzieci przygotować, wychować, tak, aby umiały sobie radzić, były zaradne. Dzisiaj chciałabym opowiedzieć o swojej interpretacji tego hasła, o skojarzeniach – kieszonkowe i przywilej, ale też o tym co my dorośli określamy jako zadanie wychowawcze.
Będę dziś mówić o symbolicznym wymiarze pieniędzy, przekonaniach finansowych, oraz o tym jak może to wpływać na wspieranie dzieci w rozwoju.
Czy kieszonkowe to przywilej?
Kieszonkowe to pieniądze, czyli dając dziecku pieniądze to tak jakbyśmy mu pozwalali na więcej i dawali większe możliwości.
Przywilej zaś kojarzy mi się z tym, że ktoś, może więcej, może łatwiej, jest uprzywilejowany. W kolejce, gdy ktoś jest uprzywilejowany to szybciej z tej kolejki wychodzi, W tym kontekście więc kieszonkowe , pieniądze, kojarzą się nie jako przywilej, a jako nagroda. Dajemy coś dziecku w zamian za coś. Ono ma w tym momencie więcej. I tu nasuwa się słowo władza. Więcej możliwości, decydowania o różnych rzeczach, a właściwie o swoich zakupach, które będzie mogło zrobić ze swojego kieszonkowego. I gdy mam takie skojarzenia to zastanawiam się, czy my w ten sposób traktując kieszonkowe jako coś na co dziecko może zasłużyć, czy nie sprawiamy, że dziecko zaczyna traktować pieniądze jako sposób na władzę. Czy nie uczymy traktować pieniądze jako coś co daje właśnie przywilej, co powinno być pewną nagrodą, pewną wartością, czymś odświętnym, czymś co jest tak cenne, że trzeba o to zabiegać i się starać niesamowicie. Uważam że warto się zastanowić z jakim przekonaniem z jaką myślą, wartością traktujemy pieniądze i chęć dzielenia się nimi z dziećmi.
No właśnie… uważam, że jeśli mamy w głowie coś takiego, że pieniądze są uprzywilejowaniem, jakąś nagrodą, czymś na co dziecko ma zasłużyć to dajemy dziecku takie przekonanie, poparte jego doświadczeniem, że pieniądze kojarzą się z władzą. Rodzic ma władzę, rodzic daje pieniądze, rodzic decyduje. Jak ja zasłużę, to mam kawałek tej władzy. I przekonanie że pieniądze to władza jest częścią symbolicznego wymiaru pieniędzy. Ja o tym ostatnio wspominałam, jeżeli nie pamiętacie to przypomnę, że pieniądze są tak fascynujące właśnie dlatego, że są niejednorodne.
Pieniądze nie są tylko środkiem płatniczym, nie służą tylko do wydawania i robienia zakupów (to jest jedna z ich funkcji). Mają one także wymiar symboliczny i przez niektórych są traktowane jako ekwiwalent, dają poczucie władzy, dla niektórych zwiększając poczucie własnej wartości, a dla innych są wyznacznikiem bezpieczeństwa. Okazuje się , że gdy ludziom wzbudza się pewne myśli o pieniądzach i mają oni przekonania bardziej o tym symbolicznym wymiarze i bardziej reagują na to, że pieniądze kojarzą im się z władzą, z bezpieczeństwem, z poczuciem wartości niż z tym, że można po prostu nimi robić zakupy i uzyskać to co jest dla nas istotne w kontekście prostym – idę, kupuję, wychodzę- tylko jednak bardziej kojarzą się jednak z tą funkcją symboliczną, to takie osoby były bardziej skłonne do tego, żeby w ogóle cenić pieniądze, żeby chcieć ich jak najwięcej co jednak jest skłaniające do tego materializmu, którego tez widzę, że jako rodzice się obawiamy.
Dając dziecku pieniądze jako nagrodę, podnosimy ich symboliczną wartość, przez co możemy pokazywać, że pieniądze dają władzę i należy o nie zabiegać, zaniżając ich wymiar instrumentalny czy też podstawowy.
Tu odniosę się do badań*, gdzie osoby, które traktowały pieniądze bardziej instrumentalnie były bardziej skłonne do:
-łapania okazji
– kontroli finansowej czyli starały się kontrolować wydatki
– miały awersję do zadłużania się
Takie osoby, były mniej podatne na negatywny wpływ symbolicznej wartości pieniędzy, a częściej kojarzył się z tym, że pieniądze to zło, korzeń wszelkiego zła i powodują nieszczęście.
Jeżeli pokazujemy dzieciom instrumentalny wymiar pieniądza to jest większa szansa, że ten wymiar od nas wezmą, bo jak wiadomo dzieci uczą się na podstawie tego co my robimy a nie tego co mówimy. Dlatego też warto zastanowić się z jaką intencją i co chcemy dziecku pokazać.
Mam refleksje po wczorajszym przeczytaniu posta Kasi Mitschke która prowadzi fan page „Szczere złoto” i pisze o edukacji i wspieraniu dzieci. Kasia pisała wczoraj o sprawczości i mam skojarzenie, że jeżeli uważamy, że dzieci muszą zasłużyć na kieszonkowe jednocześnie kontrolujemy ich potrzeby zakupowe uznając, że jako dorośli wiemy lepiej to w ten sposób podkopujemy trochę ich poczucie własnej sprawczości oraz przekonanie o tym, że one mogą sobie zaufać i są w stanie podejmować odpowiedzialne decyzje. Pozwalając dzieciom samodzielnie wydawać pieniądze pozwalamy im na nabranie doświadczenia, przez co wzmacniamy w nich poczucie własnej wartości. Warto myśleć o tym, że pewne decyzje naszych dzieci będą trafne, a niektóre nie i warto, żeby to dziecko raczej oceniało, które z jego punktu widzenia decyzje są trafne, a które nie, bo jeżeli my to będziemy robić z naszego punktu widzenia to znowu dziecko nauczy się tego, że to my mamy władzę, że to my decydujemy i że pieniądze dają władzę.
Jeśli my zrobimy coś co było dla nas fajne, nam się podobało (my o sobie mówię jako dziecko)….jeżeli dziecko kupi zabawkę, wyda pieniądze na grę, dlatego ,że mu się podobała, że lubi w to grać, że chciało więcej czasu poświęcić na tę grę, chciał się więcej poduczyć, a my z punktu swojego rodzicielstwa uznamy „NIE” to jest złe i ja już Ci więcej pieniędzy na gry nie daję. No to pokazujemy raz, że pieniądze dają władzę i my mamy tę władzę. Kto ma pieniądze ten decyduje.
A dwa, sprawiamy, że poczucie zaufania do siebie może spadać.
Wczoraj zapisałam sobie taką myśl, że właściwie karzemy dziecko za jego rozwój.
Zabierając mu możliwości i środki, dzięki którym ono może się uczyć, na swoich doświadczeniach bardzo różnych, nie pozwalamy mu, karzemy za to, że ono chce się rozwijać.
A więc, czy kieszonkowe to przywilej?
Każdy musi sobie odpowiedzieć jak to jest u niego w domu.
Ja się coraz bardziej tez nad tym zastanawiam i coraz bardziej o tym myślę, że w ogóle kieszonkowe jest jednym tylko ze sposobów na to, żeby zaradność finansową dziecka rozwijać.
Dzieci mogą mieć dostęp do pieniędzy, nie tylko w postaci wydzielonej części, ale mogą też wspólnie decydować też o różnych rzeczach z nami.
To też jest dostęp do pewnych doświadczeń i pokazywanie dziecku, dawanie mu możliwości do tego żeby zobaczyło jak wygląda decydowanie, zarządzanie większymi pieniędzmi.
Kieszonkowe kojarzy się z pieniędzmi drobnymi, „pieniądze do kieszeni”. Nie dużo tam się zmieści.
Natomiast jeżeli dajemy przestrzeń na to, żeby dziecko mogło decydować w innych obszarach, nie tylko w tym czy ono wyda na gry na słodycze, na ubrania (to już pewnie starsze dzieci), ale na przykład planować z nim posiłki, czy zajęcia dodatkowe, czy dekorowanie własnego pokoju, czy inne rzeczy które są po prostu związane z byciem w rodzinie. To raz, że przygotowujemy dziecko do tego na przyszłość, pozwalamy mu po prostu doświadczyć pewnych rzeczy i nauczyć się -jak to jest?.
Gdy dziecko będzie już dorosłe, będzie mu łatwiej robić rożne rzeczy już na własną rękę, samodzielnie, bo miało ten czas doświadczenia w domu. Dlatego też uważam, że warto w ogóle mówić o edukacji o pieniądzach z dziećmi i nie tylko mówić, że pieniądze są ważne, istotne, po prostu pozwolić dzieciom decydować, dać doświadczenie, bo to je najbardziej uczy. Myślę że to na dzisiaj tyle w tym temacie.
Dziękuję Wam za uwagę i tym osobom, które będą tez oglądać mnie w innym momencie.
* badania o których mówię, pochodzą z książki Agaty Gąsiorowskiej “Psychologiczne znaczenie pieniędzy”, wydanej przez PWN.
People photo created by jcomp – www.freepik.com
Kieszonkowe to dobra forma wpajania dziecku oszczędzania i nauka planowania swoich własnych wydatków. Zaimprowizowanie kieszonkowego jako naszej wypłaty w pracy może pokazać, że budżet jakim się dysponuje i jakie ma się potrzeby należy zaplanować i przeanalizować. Oczywiście to marzenie każdego rodzica, aby tak właśnie dziecko podchodziło do kieszonkowego – bo jak wiadomo, nieumiejętne przekazanie czym właściwie jest to kieszonkowe może sprawić jedynie tyle, że dziecko błyskawicznie przetraci na słodycze czy inne niepotrzebne bibeloty, a to na co mogłoby sobie sumiennie składać ostatecznie i tak rodzić pewnie kupi. Konsekwencji też trzeba oczekiwać od nas samych dorosłych.
Dodatkowo nie jestem za tym, aby dziecko dostawało nagrody finansowe w domu za wykonywane czynności, grabienie trawnika, odkurzanie, sprzątanie pokoju itp to powinno naturalnie wynikać z obowiązku życia w domu i dbania o niego. Natomiast fajną sprawą jest jeśli dziecko wykazuje chęć pracy jak również na tyle jest dorosłe i chętne do pracy, że jeśli u sąsiada nie ma kto wyplewić rabatki to wykonanie takiej pracy za opłatę jest jak najbardziej na miejscu.
Cześć ABC Portfela. Z tym kieszonkowym to jest wg mnie bardziej skomplikowana sprawa. Bo u dzieci trzeba wziąć też bardzo pod uwagę niedojrzałość ich systemu nerwowego i to, ze kontrola impulsywności dopiero się kształtuje. I tu wcale nie musi chodzić o nieumiejętność rodziców.