Ten tekst powstał kilka lat temu. Obecnie nie odzwierciedla on całkowicie mojego podejścia do nauki zaradności finansowej dzieci. Zostawiam jednak ten artykuł, by pokazać, że każdy rozwój to droga, proces, podejście krytyczne także do siebie. Przekaz, jaki teraz jest mi bliski, znajdziecie na w kategoriach 10 pytań na początek i Jak rozwijać zaradność finansową?

Edukacja finansowa dziecka – wreszcie idziemy krok dalej 🙂 Do tej pory przedstawiłam Ci pierwsze dwa kroki, przeznaczone dla przedszkolaka. Czyli, to że pieniądze są potrzebne oraz że się je zarabia, pracując. Dziś pora na przyjrzenie się, na co dziecko może chcieć wydawać pieniądze. I nie tylko ono. Bo wydatki z grubsza można podzielić na 2 grupy: rzeczy, które potrzebujemy i które są zachciankami. Dlaczego to rozróżnienie jest istotne? Bo nie masz nie wiadomo, ile pieniędzy. Zawsze jest ich ograniczona ilość. I aby je wydawać rozsądnie i nauczyć tego samego dziecko, trzeba zacząć zdawać sobie sprawę, czy dany zakup spełni potrzeby. Czy się przyda. O czym więcej poniżej. Zapraszam!

Dzieci i pieniądze. Czy wszystko musi być wydawane na zachcianki?

“Mamo, Tato, ale ja chcę! ” Czy też to słyszysz z ust Swojego Dziecka, szczególnie w sklepie przy regałach z zabawkami? Dołączony do tego płacz i uporczywe przetrzymywania rodzica, by tylko nie poszedł dalej potrafią być bardzo skuteczną strategią i owocują zakupem wybranego towaru. Dzieci – jeśli tylko pozwolą im się na swobodne wyrażanie siebie – dość dobrze wiedzą, czego chcą, na co mają ochotę. A jeśli nie zdawały sobie, że mają, to sklep bardzo chętnie im to uświadomi. I każdy sprzedawca w postaci reklamy puszczanej przed bajką w telewizji. Ale to nie jest tylko strategia marketingowa kierowana wyłącznie do dzieci. Bo każdy, kto ma coś do sprzedania, użyje wielu metod, by wyrobić w Dziecku, ale i w Tobie, przekonanie, że ten produkt jest niezbędny, tylko dzięki niemu osiągniesz szczęście, zdrowie i co tam jeszcze chcesz. Tylko kup, kup teraz. Bo po prostu “must have”. No właśnie, czy naprawdę muszę? W takim gąszczu perswazyjnych przekazów łatwo się pogubić. I mu ulec. Z tego względu proste uświadomienie sobie: “Czy ja naprawdę tego potrzebuję? Jak długo będzie mi to służyć? ” może się okazać skutecznym narzędziem w zarządzaniu pieniędzmi. Dlatego jest tak ważne, żeby rozróżniać chwilowe zachcianki od ważnej potrzeby, której zrealizowanie jest nam właśnie … potrzebne 🙂
Odkąd zajmuję się porządnym zarządzaniem naszymi domowymi pieniędzmi, takie właśnie pytanie bardzo często towarzyszy mi na zakupach. Poza listą rzeczy, którą wcześniej przygotowuję. I ustawionym limitem wydatków. Dobrze wiem, ile chcę wydać w skali miesiąca i jak to się przekłada na wydatki codzienne. I ten plan, to przygotowanie bardzo ułatwia mi radzenie sobie. Aby nie wydawać więcej niż chcę. Do tego zabieram ze sobą gotówkę. Ale tylko tyle, ile przewiduję, że powinnam wydać. Co w naturalny sposób wymusza ograniczenia i konieczność wyboru.

Pytania, pytania i jeszcze raz pytania

Do tego staram się – zamiast w myślach – zadawać sobie te pytania głośno przy moich dzieciach. Po to żeby zobaczyły, że zakupy to przemyślana sprawa. Że nad wydawaniem pieniędzy można się zastanowić. I zastanowić się chwilę, rozważając argumenty za i przeciw. Czy ja to naprawdę wykorzystam? Teraz to mi się podoba albo mam na to ochotę, ale czy przez ten zakup będę mogła kupić inne zaplanowane rzeczy. Albo czy jak kupię więcej, ale w promocji to czy naprawdę mi się to opłaci. Bo teraz wydam nieco więcej pieniędzy, ale będę mięć więcej produktów na potem. Tyle, czy je zdążę wykorzystać?
I wiecie, co dzięki temu, mam taką refleksję, że dzięki temu, że chciałam po prostu lepiej wydawać i oszczędzać, to zyskałam nieoczekiwany prezent. Czyli zwrócenie uwagi na siebie samą, na sprawę moich potrzeb. I pytania ze sklepu potem zaczęły naturalnie mi towarzyszyć coraz częściej w innych sytuacjach. I sprawiać, że więcej myślę, co jest moją potrzebą, a co zachcianką. I coraz bardziej skupiam się na tym, czego tak dla siebie chcę, co przysłuży się mnie samej.

Odróżnianie zachcianek od potrzeb nie zawsze jest łatwe

Tak samo życzliwie jak siebie same możemy traktować nasze dzieci. Bo one też tego wszystkiego się uczą. Uczą się rozróżniać, co jest ważną potrzebą a co chwilową zachcianką. I że nie wszystko jest potrzebne. Ale do tego potrzebują rodziców jako przewodników. Bo same z siebie kierują się tym, co chcą. Niekoniecznie tym, co jest istotne dla ich zdrowia i rozwoju. Są lody w domu! Super, to można je zjeść na obiad. Bo obiad zawsze przegra z lodami. Szczególnie, gdy na talerzu są warzywa 🙂 I nie oszukujmy się, że dziecko dokona zawsze trafnych wyborów kierując się tylko chęcią. Do tego potrzebny jest im rodzic. Do tego, by zadbał o o nie właściwie.
Przychodzi mi jeszcze jedna myśl. Tak naprawdę dziecko najważniejsze potrzeby ma zaspokojone. Myślę tu o potrzebach egzystecjalnych. Zgodnie z piramidą potrzeb Maslowa, to potrzeby biologiczne, umożliwiające przeżycie.
A dzięki Tobie, dziecko jest najedzone, odpowiednio ubrane. Zapewniasz mu bezpieczeństwo i dbasz o jego zdrowie. Dlatego teraz może zaspokajać kolejne potrzeby ważne dla jego rozwoju. Więc, gdy Twój maluch zwraca się do Ciebie w sklepie “Mamo, mamo, zobacz jaki fajny robot”, to zastanów się co tak naprawdę mówi on do Ciebie. Zainteresuj się tym, czemu on zwrócił uwagę na tę zabawę. I po prostu porozmawiajcie. A czemu jest fajny. Co może robić. Jak Ty byś się nim bawił itp. Czy ktoś z jego kolegów też ma takiego? Poświęć chwilę na zbadanie, co stoi za tym zainteresowaniem. Czy jest to chęć posiadania kolejnej zabawki czy może potrzeba relacji z Tobą. Bo Twój syn chce się po prostu swoją fascynacją z Tobą podzielić. A może chce poznać coś nowego, dotknąć, zobaczyć co to jest. Często może się okazać, że to wystarczy. I że wcale nie chodzi by daną zabawkę mieć na wyłączność, lecz by Tobie o niej powiedzieć. Bo jesteś dla Swojego Dziecka najważniejszą osobą na świecie, dlatego będzie Ci mówił o wszystkim, co go fascynuje.

Jeśli chcesz i możesz kupić, to kup

A jeśli okaże się, że jednak to prośba o zakup? W takim razie zastanów się, z jakich powodów chcesz to kupić. Bądź nie. Choć nie lubię wskazywać słusznych racji i powodów, to myślę, że wychowaniu Twojego dziecka najbardziej przysłuży to się, że chcesz mu daną rzecz kupić, bo chcesz mu sprawić przyjemność. Bo lubisz jak się rozpromienia. Oraz gdy masz na to środki. Gdy w Twoim planie na dany miesiąc jest miejsce na taki wydatek. Bo póki dziecko nie ma własnych środków, którymi może dysponować, to Ty i Twój partner jesteście odpowiedzialni za sprawy finansowe. Bo to wy zapewniacie bezpieczeństwo finansowe rodziny. Dlatego jeśli nie zaplanowałaś wcześniej takiego wydatku i nie chcesz naprawdę tych pieniędzy wydawać – odmów.

Pomóż poradzić sobie z emocjami

A gdy odmówisz, zrozum trudne uczucia. Smutek, złość. Łzy. Powiedz co widzisz, co obserwujesz. Bo nauka radzenia sobie z emocjami to także kolejna ważna umiejętność. Jak dla mnie może nawet najważniejsza w życiu. Dlatego nazywaj, opisuj to co widzisz, by w ten sposób Twój maluch mógł zrozumieć po prostu, co się z nim dzieje. Że czuje złość, smutek, żal, rozczarowanie, przykrość. A może bezradność? No bo on przecież nie ma własnych pieniędzy. Tylko Ty ich możesz użyć. Cokolwiek przeżywa Twoje dziecko, nazwij to i uszanuj. Możesz też wyjaśnić, z czego to wynika. A ma to wynikać przede wszystkim z Twojej potrzeby zadbania o dziecko i o rodzinę. Czyli, nie kupię Ci tego, bo nie zaplanowałam tego. Nie kupię, bo ta zabawka nie jest bezpieczna.
Pozwól mu na przeżywanie tych trudnych emocji. Bo one są trudne. Twoje dziecko przeżywa przez chwilę mocny koktajl uczuć. I może szukać u Ciebie pocieszenia. Nawet jeśli jednocześnie czuje złość. Więc jeśli podchodzi i wyciąga do Ciebie ręce, to go przytul. I to może będzie dla niego znak, że cokolwiek by się z nim nie działo, Ty jesteś dla niego. Jednocześnie wspierając go przyjaznym przytuleniem albo współczującym milczeniem. Albo akceptacją, że potrzebuje w tym czasie samotności. Bo każdy radzi sobie z uczuciami inaczej. Twoje dziecko też.

Edukacja finansowa na zakupach

Wracając do zakupów.
Właśnie takimi metodami pokażesz dziecku, że w wydawaniu pieniędzy przede wszystkim bierzemy pod uwagę potrzeby:

  • przez listę tego, co chcesz kupić
  • przez analizę wydatków w sklepie, czyli świadome gospodarowanie finansami
Że zakupy powinny być intencjonalne, zaplanowane, przewidziane. Że nie trzeba wydawać na wszystko, tylko na to co ma być przydatne. A jeśli mają być spontaniczne, to też można je zaplanować 🙂 Ustalając oddzielny fundusz, kopertę, środki, które przeznaczysz na takie spontaniczne, zachciankowe zakupy.

Dbaj o potrzeby

Ale przede wszystkim naucz dbania dziecko o siebie samego. Dając mu szacunek i uwagę. Przekonanie, że dla Ciebie jego potrzeby są ważne. Wszystkie – i te podstawowe, biologiczne – ale przede wszystkim te związane z jego samorozwojem, niezależnością. Bo gdy będziesz zwracała na to uwagę, to on nauczy się właśnie od Ciebie tego samego.
Pokazuje także, że Ty sama to potrafisz. Bo w końcu na kim się ma wzorować, jak nie na Tobie?
Dbanie o swoje potrzeby nie zawsze jest łatwe. W szczególności dla mam. Które same w hierarchii rodziny potrafią się ustawiać na samym końcu. Najpierw dzieci, potem partner, na końcu ja sama. Też tak masz? No to przestań 🙂 Nie wiesz, jak to zrobić? Poczekaj do następnego poniedziałku, wtedy dowiesz się więcej 🙂

Ten krok w edukacji finansowej dziecka uważam za bardzo ważny. Który przyda się nie tylko przedszkolakowi. I właściwie za z jedno z podstawowych założeń w zarządzaniu budżetem domowym. Bo jeśli dobrze znasz swoje potrzeby i wiesz, ile potrzebujesz, to łatwiej o nie zadbać. I nie przepłacać na zakupach. I trudniej Ci będzie ulec chwilowej zachciance. Ale jeśli zadbanie o siebie w postaci ulegania zachciankom jest dla Ciebie ważne, to po prostu odłóż też na to pieniądze!

Źródło zdjęcia:Pixabay

A jeśli podobał Ci się ten artykuł, nie zachowuj tego tylko dla Siebie! Podziel się!

Chcesz więcej wiedzieć albo szukasz wsparcia w temacie dzieci i pieniędzy, to zapraszam Cię też do naszej grupy dla Mam na Facebooku.
W której właśnie o tych codziennych sprawach rozmawiamy. Bo grupie naprawdę łatwiej 🙂