Edukacja finansowa dziecka – wreszcie idziemy krok dalej 🙂 Do tej pory przedstawiłam Ci pierwsze dwa kroki, przeznaczone dla przedszkolaka. Czyli, to że pieniądze są potrzebne oraz że się je zarabia, pracując. Dziś pora na przyjrzenie się, na co dziecko może chcieć wydawać pieniądze. I nie tylko ono. Bo wydatki z grubsza można podzielić na 2 grupy: rzeczy, które potrzebujemy i które są zachciankami. Dlaczego to rozróżnienie jest istotne? Bo nie masz nie wiadomo, ile pieniędzy. Zawsze jest ich ograniczona ilość. I aby je wydawać rozsądnie i nauczyć tego samego dziecko, trzeba zacząć zdawać sobie sprawę, czy dany zakup spełni potrzeby. Czy się przyda. O czym więcej poniżej. Zapraszam!
Dzieci i pieniądze. Czy wszystko musi być wydawane na zachcianki?
“Mamo, Tato, ale ja chcę! ” Czy też to słyszysz z ust Swojego Dziecka, szczególnie w sklepie przy regałach z zabawkami? Dołączony do tego płacz i uporczywe przetrzymywania rodzica, by tylko nie poszedł dalej potrafią być bardzo skuteczną strategią i owocują zakupem wybranego towaru. Dzieci – jeśli tylko pozwolą im się na swobodne wyrażanie siebie – dość dobrze wiedzą, czego chcą, na co mają ochotę. A jeśli nie zdawały sobie, że mają, to sklep bardzo chętnie im to uświadomi. I każdy sprzedawca w postaci reklamy puszczanej przed bajką w telewizji. Ale to nie jest tylko strategia marketingowa kierowana wyłącznie do dzieci. Bo każdy, kto ma coś do sprzedania, użyje wielu metod, by wyrobić w Dziecku, ale i w Tobie, przekonanie, że ten produkt jest niezbędny, tylko dzięki niemu osiągniesz szczęście, zdrowie i co tam jeszcze chcesz. Tylko kup, kup teraz. Bo po prostu “must have”. No właśnie, czy naprawdę muszę? W takim gąszczu perswazyjnych przekazów łatwo się pogubić. I mu ulec. Z tego względu proste uświadomienie sobie: “Czy ja naprawdę tego potrzebuję? Jak długo będzie mi to służyć? ” może się okazać skutecznym narzędziem w zarządzaniu pieniędzmi. Dlatego jest tak ważne, żeby rozróżniać chwilowe zachcianki od ważnej potrzeby, której zrealizowanie jest nam właśnie … potrzebne 🙂
Odkąd zajmuję się porządnym zarządzaniem naszymi domowymi pieniędzmi, takie właśnie pytanie bardzo często towarzyszy mi na zakupach. Poza listą rzeczy, którą wcześniej przygotowuję. I ustawionym limitem wydatków. Dobrze wiem, ile chcę wydać w skali miesiąca i jak to się przekłada na wydatki codzienne. I ten plan, to przygotowanie bardzo ułatwia mi radzenie sobie. Aby nie wydawać więcej niż chcę. Do tego zabieram ze sobą gotówkę. Ale tylko tyle, ile przewiduję, że powinnam wydać. Co w naturalny sposób wymusza ograniczenia i konieczność wyboru.
Pytania, pytania i jeszcze raz pytania
Do tego staram się – zamiast w myślach – zadawać sobie te pytania głośno przy moich dzieciach. Po to żeby zobaczyły, że zakupy to przemyślana sprawa. Że nad wydawaniem pieniędzy można się zastanowić. I zastanowić się chwilę, rozważając argumenty za i przeciw. Czy ja to naprawdę wykorzystam? Teraz to mi się podoba albo mam na to ochotę, ale czy przez ten zakup będę mogła kupić inne zaplanowane rzeczy. Albo czy jak kupię więcej, ale w promocji to czy naprawdę mi się to opłaci. Bo teraz wydam nieco więcej pieniędzy, ale będę mięć więcej produktów na potem. Tyle, czy je zdążę wykorzystać?
I wiecie, co dzięki temu, mam taką refleksję, że dzięki temu, że chciałam po prostu lepiej wydawać i oszczędzać, to zyskałam nieoczekiwany prezent. Czyli zwrócenie uwagi na siebie samą, na sprawę moich potrzeb. I pytania ze sklepu potem zaczęły naturalnie mi towarzyszyć coraz częściej w innych sytuacjach. I sprawiać, że więcej myślę, co jest moją potrzebą, a co zachcianką. I coraz bardziej skupiam się na tym, czego tak dla siebie chcę, co przysłuży się mnie samej.
Odróżnianie zachcianek od potrzeb nie zawsze jest łatwe
Tak samo życzliwie jak siebie same możemy traktować nasze dzieci. Bo one też tego wszystkiego się uczą. Uczą się rozróżniać, co jest ważną potrzebą a co chwilową zachcianką. I że nie wszystko jest potrzebne. Ale do tego potrzebują rodziców jako przewodników. Bo same z siebie kierują się tym, co chcą. Niekoniecznie tym, co jest istotne dla ich zdrowia i rozwoju. Są lody w domu! Super, to można je zjeść na obiad. Bo obiad zawsze przegra z lodami. Szczególnie, gdy na talerzu są warzywa 🙂 I nie oszukujmy się, że dziecko dokona zawsze trafnych wyborów kierując się tylko chęcią. Do tego potrzebny jest im rodzic. Do tego, by zadbał o o nie właściwie.
Przychodzi mi jeszcze jedna myśl. Tak naprawdę dziecko najważniejsze potrzeby ma zaspokojone. Myślę tu o potrzebach egzystecjalnych. Zgodnie z piramidą potrzeb Maslowa, to potrzeby biologiczne, umożliwiające przeżycie.
A dzięki Tobie, dziecko jest najedzone, odpowiednio ubrane. Zapewniasz mu bezpieczeństwo i dbasz o jego zdrowie. Dlatego teraz może zaspokajać kolejne potrzeby ważne dla jego rozwoju. Więc, gdy Twój maluch zwraca się do Ciebie w sklepie “Mamo, mamo, zobacz jaki fajny robot”, to zastanów się co tak naprawdę mówi on do Ciebie. Zainteresuj się tym, czemu on zwrócił uwagę na tę zabawę. I po prostu porozmawiajcie. A czemu jest fajny. Co może robić. Jak Ty byś się nim bawił itp. Czy ktoś z jego kolegów też ma takiego? Poświęć chwilę na zbadanie, co stoi za tym zainteresowaniem. Czy jest to chęć posiadania kolejnej zabawki czy może potrzeba relacji z Tobą. Bo Twój syn chce się po prostu swoją fascynacją z Tobą podzielić. A może chce poznać coś nowego, dotknąć, zobaczyć co to jest. Często może się okazać, że to wystarczy. I że wcale nie chodzi by daną zabawkę mieć na wyłączność, lecz by Tobie o niej powiedzieć. Bo jesteś dla Swojego Dziecka najważniejszą osobą na świecie, dlatego będzie Ci mówił o wszystkim, co go fascynuje.
Jeśli chcesz i możesz kupić, to kup
A jeśli okaże się, że jednak to prośba o zakup? W takim razie zastanów się, z jakich powodów chcesz to kupić. Bądź nie. Choć nie lubię wskazywać słusznych racji i powodów, to myślę, że wychowaniu Twojego dziecka najbardziej przysłuży to się, że chcesz mu daną rzecz kupić, bo chcesz mu sprawić przyjemność. Bo lubisz jak się rozpromienia. Oraz gdy masz na to środki. Gdy w Twoim planie na dany miesiąc jest miejsce na taki wydatek. Bo póki dziecko nie ma własnych środków, którymi może dysponować, to Ty i Twój partner jesteście odpowiedzialni za sprawy finansowe. Bo to wy zapewniacie bezpieczeństwo finansowe rodziny. Dlatego jeśli nie zaplanowałaś wcześniej takiego wydatku i nie chcesz naprawdę tych pieniędzy wydawać – odmów.
Pomóż poradzić sobie z emocjami
A gdy odmówisz, zrozum trudne uczucia. Smutek, złość. Łzy. Powiedz co widzisz, co obserwujesz. Bo nauka radzenia sobie z emocjami to także kolejna ważna umiejętność. Jak dla mnie może nawet najważniejsza w życiu. Dlatego nazywaj, opisuj to co widzisz, by w ten sposób Twój maluch mógł zrozumieć po prostu, co się z nim dzieje. Że czuje złość, smutek, żal, rozczarowanie, przykrość. A może bezradność? No bo on przecież nie ma własnych pieniędzy. Tylko Ty ich możesz użyć. Cokolwiek przeżywa Twoje dziecko, nazwij to i uszanuj. Możesz też wyjaśnić, z czego to wynika. A ma to wynikać przede wszystkim z Twojej potrzeby zadbania o dziecko i o rodzinę. Czyli, nie kupię Ci tego, bo nie zaplanowałam tego. Nie kupię, bo ta zabawka nie jest bezpieczna.
Pozwól mu na przeżywanie tych trudnych emocji. Bo one są trudne. Twoje dziecko przeżywa przez chwilę mocny koktajl uczuć. I może szukać u Ciebie pocieszenia. Nawet jeśli jednocześnie czuje złość. Więc jeśli podchodzi i wyciąga do Ciebie ręce, to go przytul. I to może będzie dla niego znak, że cokolwiek by się z nim nie działo, Ty jesteś dla niego. Jednocześnie wspierając go przyjaznym przytuleniem albo współczującym milczeniem. Albo akceptacją, że potrzebuje w tym czasie samotności. Bo każdy radzi sobie z uczuciami inaczej. Twoje dziecko też.
Edukacja finansowa na zakupach
Wracając do zakupów.
Właśnie takimi metodami pokażesz dziecku, że w wydawaniu pieniędzy przede wszystkim bierzemy pod uwagę potrzeby:
- przez listę tego, co chcesz kupić
- przez analizę wydatków w sklepie, czyli świadome gospodarowanie finansami
Dbaj o potrzeby
Ale przede wszystkim naucz dbania dziecko o siebie samego. Dając mu szacunek i uwagę. Przekonanie, że dla Ciebie jego potrzeby są ważne. Wszystkie – i te podstawowe, biologiczne – ale przede wszystkim te związane z jego samorozwojem, niezależnością. Bo gdy będziesz zwracała na to uwagę, to on nauczy się właśnie od Ciebie tego samego.
Pokazuje także, że Ty sama to potrafisz. Bo w końcu na kim się ma wzorować, jak nie na Tobie?
Dbanie o swoje potrzeby nie zawsze jest łatwe. W szczególności dla mam. Które same w hierarchii rodziny potrafią się ustawiać na samym końcu. Najpierw dzieci, potem partner, na końcu ja sama. Też tak masz? No to przestań 🙂 Nie wiesz, jak to zrobić? Poczekaj do następnego poniedziałku, wtedy dowiesz się więcej 🙂
Ten krok w edukacji finansowej dziecka uważam za bardzo ważny. Który przyda się nie tylko przedszkolakowi. I właściwie za z jedno z podstawowych założeń w zarządzaniu budżetem domowym. Bo jeśli dobrze znasz swoje potrzeby i wiesz, ile potrzebujesz, to łatwiej o nie zadbać. I nie przepłacać na zakupach. I trudniej Ci będzie ulec chwilowej zachciance. Ale jeśli zadbanie o siebie w postaci ulegania zachciankom jest dla Ciebie ważne, to po prostu odłóż też na to pieniądze!
Źródło zdjęcia:Pixabay
A jeśli podobał Ci się ten artykuł, nie zachowuj tego tylko dla Siebie! Podziel się!
Chcesz więcej wiedzieć albo szukasz wsparcia w temacie dzieci i pieniędzy, to zapraszam Cię też do naszej grupy dla Mam na Facebooku.
W której właśnie o tych codziennych sprawach rozmawiamy. Bo grupie naprawdę łatwiej 🙂
Naprawdę świetny wpis i porady. Moja starsza córeczka ma niespełna 4 latka. Do tej pory zakupy z nią to była bajka, teraz włącza się się jej mechanizm potrzeb i zachcianek. Na razie pomaga rozmowa w sklepie że nie mamy pieniędzy na wszystko i że gdybyśmy kupili wszystko mama i tata by musieli być w pracy 24 g/d i jeszcze by brakło. Ale faktem jest to o czym piszesz – że nie ma nic piekniejszego niż uśmiech dziecka które otrzymuje ukochaną zabawkę, wymarzoną rzecz…
Pozdrawiam
Witaj Kobieto wielozadaniowa. Myślę, że na tym każdej mamie zależy, żeby dziecko było po prostu szczęśliwe. Pozdrawiam!
świetny wpis! U mnie na razie nie ma takiego problemu, że dziecko chce i musi mieć daną rzecz, ale kiedyś się na pewno pojawi- wtedy będę już przygotowana na atak 😉
Witaj Gaga. Przygotowanie zdecydowanie pomaga. A może Twoje dziecko Cię zaskoczy i w sklepie będzie super pomocne?☺ Pozdrawiam!
Wow, ale dobrze mi się to czyta! Czuję spokój mimo że temat bywa niełatwy. Kiedy dziecko ma inne zdanie niż my, szczególnie w pełnym ludzi sklepie, jest nam niezręcznie. Ale ludzie nieważni, ważne dziecko, ja i to, jak rozegramy tą sytuację. Skupienie się na potrzebie początkowo nie jest wcale proste, ale za to efekty takiego podejścia są zaskakująco pozytywne.
Zgadzam się z Tobą, Basiu. Ludzie w sklepie będą o nas pamiętać raptem 5 minut, a nasze dziecko całe życie. Więc warto wybrać tego kto się bardziej liczy..
oj, nieraz przezywałam “akcje” zachciankowe w sklepie, kiedy syn był młodszy i które akurat w tamtym momencie po prostu starałam się przeczekać (nieraz myślałam, że panie babcie będą dzwonić zaraz na policję – ich wzrok, bezcenne 🙂 ). Później były rozmowy i tłumaczenia synowi, co sie wydarzyło i co chciał tak naprawdę osiągnąć. Dzieci bardzo szybko rozumieją takie sytuacje, gdy widzą pewność i konsekwencję rodziców.
Ważnym aspektem w naszym zapędzonym świecie jest też to, czy przypadkiem same nie spełniamy zachcianek dzieci, żeby wyczyścić swoje sumienie: bo spędzamy z dziećmi za mało czasu, bo nie mamy czasu/ochoty zatrzymać się w ciągu dnia przy nich na rozmowę i przyjrzenie się jego emocjom itp…
A nauka dzieci, żeby odróżniły własne zachcianki od potrzeb to niezła szkoła jazdy. Dzięki za taki post, bo przypomina mi, żeby stale pokazywać dzieciom, jak to istotne.
Takie “akcje” na szczęście jeszcze przede mną… 🙂
Gdzieś czytałam, że jeśli dziecko interesuje się jakąś rzeczą w sklepie, to wcale nie musi oznaczać, że koniecznie chce ją kupić (tak jak napisałaś). Podobno warto zapytać dziecka co mu się w tej zabawce podoba etc. I niby wtedy latorośl nacieszy się samym wyobrażeniem o tym produkcie… Nie wiem, nie sprawdzałam.
Jak to czytałam, miało sens… Jak teraz napisałam (chociaż nie wiem, czy czegoś nie poprzekręcałam) trochę mniejszy… 😛 Ale ciekawi mnie Twoje/Wasze zdanie na ten temat 🙂
Witaj Oszczędnicka. U mnie to podejście sprawdziło się kilka razy. Co prawda dałam zabawkę do ręki, więc przez moment powiedzmy że była na własność ☺ Ale co ciekawe w przypadku mojego syna, który już ma kieszonkowe. Zaoferowałam mu kiedyś pożyczenie pieniędzy na zabawkę, która mi się podobała. I ta świadomość, że pieniądze musi mi oddać zniechęciło go do zakupu☺
A jak reagować na 7 latka który najchętniej wydałby całe kieszonkowe w sklepie? Najpierw zbierał (jak dostawał kasę okazjonalnie) a jak zacząl dostawać własne pieniadze stwierdził, że nie chce mu się tak długo czekać i wydaje – słodycze, gazetki itp. Pozwolić kupować czy jakoś ograniczyć? Najgorzej że kopiuje go młodsza 3 letnia córka. Staram się ograniczać chodzenie do sklepu ale kiedyś trzeba (no i odpada zostawianie ich w domu).
Witaj Issa. Wiem, że to trudne (bo sama też tego doświadczam), ale pozwól mu na to. Bo jak dałaś mu już kieszonkowe, to dałaś mu je na własność. Jeśli zaś chcesz go zachęcić do oszczędzania, to zaproponuj mu pomoc. Czyli dokładaj mu np. drugie tyle co odłoży. Bo cierpliwość w tym wieku może być naprawdę trudna do osiągnięcia. A jeśli Twój syn wybrał sobie cel, na który musi zbierać więcej niż kilka tygodni, to faktycznie może to być dla niego trudne. Dlatego pozwól na samodzielność w podejmowaniu decyzji, jednocześnie proponując zachętę do oszczędzania. Że np jak odłoży 1 zł , to za tydzień Ty mu dasz też 1 zł. Żeby szybko widział efekty swojego oszczędzania. Daj znać, na ile to jest pomocne i czy działa na syna 🙂 Pozdrawiam!