Jak nie przepłacać na zakupach? Czyli jak zapłacić odpowiednią cenę za dany produkt i jak nauczyć tego dziecko. Najprostszym wyjściem jest porównywanie cen. Bo sklep sklepowi nie równy. Sama zresztą wiem – i Ty pewnie też – że są sklepy droższe i tańsze. Ale niekoniecznie musi wiedzieć o tym dziecko. Dlatego powoli dobrze go tego uczyć. A dokładnie tego, że warto przemyśleć swój zakup, zanim się wyda na niego pieniądze. Że cena oferowana w sklepie niekoniecznie musi być odpowiednia dla naszego portfela. To czy wydamy za duży czy przepłacamy (a najgorzej jeśli dzieje się to stale) ma znaczenie dla domowego budżetu. Tym samym dzisiejszy artykuł będzie poświęcony krokowi 6 w edukacji finansowej dzieci w wieku wczesnoszkolnym (6 – 10 lat). Czyli: porównuj ceny.
O czym świadczy cena?
Przyjęło się uważać, że cena jest wyznacznikiem jakości. Co może być prawdą. Ale też nie musi. Bo przy ustalaniu ceny każdy sprzedawca bierze przede wszystkim pod uwagę koszty, jakie są związane z wyprodukowaniem tego produktu lub jego uzyskaniem. Tak, by po ich uwzględnieniu coś jeszcze dla sprzedającego zostało. Dlatego czasem to nie od jakości produktu, ale od zupełnie innych czynników może zależeć cena dokładnie tej samej rzeczy w różnych sklepach. Znakomicie to ilustruje historia zakupu jednego deseru opisana przez Michała Szafrańskiego . Otóż dokładnie ten sam serek (a właściwie 4-pak) kosztował bardzo różnie w kilku sklepach. I nie była to różnica paru groszy, lecz paru złotych. Różnicę jeszcze lepiej widać, jak się przejdzie na procenty, to na kupnie tego samego deserku można było przepłacić nawet 71 %. Sporo. I pewnie jeszcze kilka takich produktów by się znalazło. Oczywiście, gdy mamy porównać dwa podobne, a nie identyczne towary, wyższa cena może oznaczać bardziej wymagający proces produkcji, a co za tym idzie lepszą jakość.
Jak nie przepłacać na zakupach, ale się nie umęczyć
Jaki jest największy według mnie problem z tym zadaniem? Że wymaga to jakiegoś wysiłku. Bo oby porównać trzeba znać ofertę przynajmniej z dwóch miejsc. Żeby znać ofertę z tych miejsc, to trzeba w te przynajmniej dwa miejsca się udać. A to kosztuje czas, energię, a czasem nawet pieniądze. Bo jeśli jedzie sie samochodem 10 kilometrów, kupić serek tańszy o 5 groszy, to pewnie więcej wyda się na benzynę niż zaoszczędzi na zakupach. Czyli w efekcie oszczędności wcale nie będzie. Czy można więc zrobić to nieco łatwiej? Wydaje mi się, że tak.
Porównywarki internetowe
W przypadku zakupów online najprostszym rozwiązaniem jest skorzystanie z porównywarki. Które od razu pokaże różnicę w cenie produktu. Wybór wtedy jest prosty, bo skoro to dokładnie ten sam produkt, tylko różni się ceną. ..
W ramach researchu zerknęłam sobie na Ceneo (inne porównywarki to np. Nokaut i Skąpiec) i porównywałam cenę kg mąki gryczanej. Od razu wyskoczyło mi kilkanaście różnych mąk – różniących się opakowaniem, producentem, no i oczywiście ceną. Zawężając jednak wybór tylko to jednej marki, okazało się, że potrafiła ona naprawdę kosztować inaczej w 2 różnych sklepach. I różnice były spore.
Oczywiście różnice w cenie możesz pokazać dziecku i pokazać swoje zdziwienie i porozmawiać z nim o tym. Choć może niekoniecznie na przykładzie mąki gryczanej 🙂
Ale nie wszystkie sklepy są w Internecie. I twoje dziecko pewnie jeszcze tak dobrze nie kojarzy takiej możliwość kupowania. Poza tym dzieci we wczesnym wieku szkolnym (a to do nich odnosi się ten krok) bardziej myślą konkretami, tym co można zobaczyć, dotknąć. A takie właśnie są zakupy w sklepie stacjonarnym. I tu rozwiązaniem na problem porównywanie cen może być
Księga cen
Ten pomysł zaczerpnęłam z bloga Kasi Home Maker. Gdzie Kasia pisze o oszczędnym i ekonomicznym przede wszystkim kupowaniu i gotowaniu. Na czym ta cała Księga Cen polega? Ano, po prostu zapisujesz:
- Cenę
- Cenę za kg/L – jeśli przyjdzie porównywać coś w różnych wymiarach
- Swoją ocenę
w przeznaczonym do tego notesie. Kasia proponuje, by zapisać to nawet w notatniku na adresy/ kontakty. Bo łatwiej znajdziesz wtedy produkt, który szukasz. Po prostu wchodzisz pod daną literę i już. Nadal jednak kojarzy mi się to z dość nudnym procesem. A dziecku może po prostu też nie chcieć się analizować i zastanawiać albo czekać na zapisywanie. Szczególnie jak dopiero uczy się pisać. Jak to uprzyjemnić dziecku?
Jak porównywanie cen przemienić w zabawę
Zróbcie sobie z tego grę. Wyzwanie. Misję. Wybierzcie jeden produkt do sprawdzenia, pod hasłem czy te konkretną rzecz mogę gdzieś kupić taniej. Albo znaleźć lepszy zamiennik?
Misją dziecka będzie ustalenie tego w ramach wyprawy poszukiwawczej w danym tygodniu. I np w drodze ze szkoły odwiedzanie codzienne inny sklep w poszukiwaniu ceny tej samej rzeczy. Powiedzmy, że to serek 🙂 możecie zrobić zdjęcie, a w domu zapisać szczegóły. Dla ułatwienia zadania i przyszłej organizacji wybierzcie ze 3 sklepy do sprawdzenia. Dodatkową nagrodą dla dziecka może być to, że różnicę w cenie dostanie. Czyli jeśli znajdzie coś tańszego o 2 złote, to właśnie te 2 złote dostanie.
Co zrobić, gdy nie znajdzie się konkretnego serka, tylko innej firmy? Wtedy można to potraktować jako badanie i testowanie. I zrobić w domu odświętną degustację. W końcu ma to być zabawa 🙂 Możecie przyznać serkowi punkty za smak w konkursie smaków (nawet zrobić tabliczki z numeracją), zapisać przemyślenia. Może się przecież okazać, że nowy serek wam lepiej smakuje. I jednak wolicie się na niego zdecydować. Nawet, jeśli jest droższy.
Jak często organizować takie wyprawy porównawcze
Tak często, jak chcecie. Może być co tydzień. Możecie wybrać jedną lub kilka rzeczy do porównania. Możecie też robić sobie przerwę. Bo przecież nie samym porównywanie człowiek żyje. Zbyt silne skupienie tylko na porównywanie -nawet jeśli to zabawa- może w efekcie zniechęcić. Najlepiej po prostu jak będziecie zwracali uwagę na swoje odczucia. I obserwuj także swoje dziecko. Czy te wyprawy nie są już dla niego nudne? Czy musisz go namawiać? Myślę, że nawet jeśli taką wyprawę będziecie robić raz na miesiąc albo rzadziej to też osiągnięcie cel. Którym jest… no właśnie. ..
Po co to wszystko ?
A po to, by pokazać dziecku, że przy zakupach można wybierać. Że zanim się zapłaci, to dobrze jest choć chwilę się zastanowić. Czasami, a może często, nie kupujemy kierując się tylko ceną. Płacimy za czas, za wygodę. Dobrze to sobie uświadamiać. Dlatego dobrze, żeby zakupy nie były bezrefleksyjne. Co nie oznacza, że masz stać przed półką sklepowa godzinami i analizować wybór. Według mnie to raczej chodzi o to by zastanowić się, dlaczego decyduję się na dany zakup. Do jakich wartości się odwołuję, co jest moim priorytetem. Czy jest cena. A możenie chcesz spędzić całego dnia na zakupach i wybierasz czas. A nie oszczędności. Takie rozważania przy dziecku możesz robić głośno. By widziało cały proces decyzyjny i jakich podstawach się to odbywa.
Myślę też, że nie ma co kierować się przekonaniem, że koniecznie wszystko da się kupić w jak najbardziej optymalnej cenie. Bo prawdę mówiąc sklepy wcale zadania nie ułatwiają. Nawet jeśli jeden sklep oferuje daną rzecz taniej od innych, to już 3 inne mogą być droższe.
Więc powracając do pytania, jak nie przepłacać na zakupach, jednocześnie nie męcząc się, myślę, że warto przemyśleć takie kwestie, jak:
- na oszczędzaniu na czym najbardziej Ci zależy, co chcesz kupić najbardziej optymalnie (bo przecież można oszczędzać nie tylko na zakupach spożywczych, ale też na rozmowach telefonicznych, energii, opłatach ubezpieczeniowych itp)
- jakie koszty są do zaakceptowania przez Twój budżet – to było coś co, mnie zadziwiło przy prowadzeniu budżetu. Bo poczułam, że choć de facto oszczędzam – bo moje fundusze systematycznie były uzupełniane – to na zakupach doświadczałam poczucia wolności ;), że wcale nie muszę tak rygorystycznie trzymać się niskiej ceny. Bo jeśli zaplanowany przeze mnie limit nie został wyczerpany, a miałam ochotę na coś droższego, smaczniejszego, to wiedziałam, że mnie na to stać. I nic się nie stanie, jak wydam więcej pieniędzy, bo i tak mieszczę się w zaplanowanych kosztach
- wprowadzenie strategii zakupowej – przede wszystkim, że warto zakupy planować, robić je raz na jakiś czas, z listą w ręku; i nawet tak ułożyć listę, by w każdym sklepie, w którym chcecie kupować, zaopatrzyć się w to, co jest w akceptowanej przez was cenie; co będziecie już wiedzieli dzięki Księdze cen
A co jeśli moje dziecko nie będzie chciało porównywać cen w przypadku swoich zakupów?
Cóż, skoro ma własne pieniądze, to są już jego decyzje. I ono doświadczy konsekwencji. Ale może to i lepiej? Bo jednak najlepiej uczymy się wtedy, gdy czegoś doświadczamy. Choć w przypadku mojego syna mam wrażenie, że gdy zakupy wiążą się z jego pieniędzmi, to jednak stara się on jakoś zastanowić. Nawet gdy proces podejmowania decyzji zajmuje mu 3 sekundy 🙂 Co prawda pomagam mu w tym, dopytując czy na pewno jest zdecydowany, pokazując istotne cechy, czasami przypominając jego wrażenia po ostatnim zakupie. Lub zwracając uwagę, że ostatnio widzieliśmy te ciasteczka znacznie taniej w sklepie obok.
A jak Twoje dzieci zachowują się na zakupach? Czy widzisz różnicę, gdy mają zamiar wydać własne pieniądze?
Od niedawna wykorzystuję porównywarki cen do większych zakupów. Szczególnie, jeśli kupuję sprzęt elektroniczny lub droższe przedmioty. Jestem też mistrzem kupowania tanich książek, bo uwielbiam czytać i zawsze staram się w dyskontach wyszukiwać nowe pozycje po niższej cenie. 🙂 Warto myśleć, zanim się wyciągnie portfel!
Ja zawsze staram się wybierać sklep w którym wiem, że jest taniej niż robić zakupy w osiedlowych delikatesach. Czasami trzeba się przejść kawałek dalej ale myślę, że wyjdzie mi to na zdrowie, aniżeli miałoby zaszkodzić 🙂 Popieram również naukę dzieci o finansach od najmłodszych lat, sprawi to że będą one bardziej zaradne i obrotne w przyszłości, a nic bardziej nie cieszy niż zaradny maluch 🙂
Porównywanie cen w sklepach stało się w dzisiejszych czas koniecznością. Chwyty marketingowe choćby ze zmniejszaniem opakowania, żeby obniżyć cenę są już codziennością. Nie lubię prowadzić notatek z cenami, ale ceny podstawowych produktów znam. Kiedyś hitem dla mnie było, gdy zauważyłam że w Lidlu feta 250g jest tańsza o 1 zł niż w Lewiatanie, a to 1/4 ceny…. Sałatki jemy codziennie więc kwota zrobiła się całkiem spora.
Nauczenie dziecka zastanowienia się przed wrzuceniem czegoś do koszyka to bardzo pożyteczna lekcja na przyszłość 🙂
Ja też mam już swoją strategię, orientuję się, co w którym sklepie warto kupić. Choć ta idea Księgi cen bardzo mi przypadła do gustu, bo pamięć moja potrafi być zawodna.. A z tą różnicą w wadze opakowania to masakra. Czasami sklepy ułatwiają i przeliczają np, cenę produktu na kg. Ale czasami potrafią zamieszczać w głowie, jak przy podobnych rzeczy podają : przy jednym cenę za kg, przy drugim cenę za szt itp. Wtedy porównywanie staje się bardzo trudne..
Gośka
O porównywaniu cen wiemy i stosujemy ale ważne jest czytanie etykiet bo cena to nie wszystko- ja bardzo uczulam córke by sama czytała z czego jest zrobiony ulubiony jej napój i wtedy łatwiej ocenić czy zdrowy i czy go kupić
pozdrawiam
Witaj Gośka, dokładnie tak, cena to nie wszystko. Super, że czytacie etykiety, nie każdy to robi. Pozdrawiam 🙂
My robimy zakupy większe raz w tygodniu plus mniejsze w osiedlowym sklepie na co dzień i przyznam się, że mam swoje wybrane produkty, które kupuję zawsze i nie zastanawiam się nad ich ceną. Dużo bardziej skupiam się na sprawdzaniu składu 🙂 Ale też nie daję się złapać na promocję typu czteropak serków czy serek xxl, bo to zazwyczaj wychodzi drożej niż zwykłe 🙂
Witaj Agata. Myślę, że przede wszystkim warto robić zakupy świadomie i tak, by odpowiadało to naszym potrzebom. Czytanie składu też sprawia, że łatwiej jest podjąć decyzję finansową. I mam tu w głowie ostatnio moje wyjście na zakupy :). A promocje – mnie też coraz rzadziej kojarzą się z promocyjnym, tańszym zakupem 😉
Ja zawsze staram się porównywać ceny w sklepach, i jeśli kupuję online, to zawsze staramy ie wybierać najtańsze, oczywiście uwzględniając koszty wysyłki, które niekiedy są bardzo wysokie. Jednak, gdy kupuję stacjonarnie, nie zawsze udaje mi się kupić po najniższej cenie, ponieważ nieraz musiałabym przejechać pół miasta, co zupełnie się nie kalkuluje. Swoją córkę również chciałabym nauczyć mądrego kupowania, więc chętnie skorzystam z Twoich porad, ale to dopiero za jakiś czas.
Aniu, jestem pod wrażeniem, jak z ta wąskiej tematyki może zrobić tak ciekawy blog! To jest świetny pomysł, gratuluję! Nie mam jeszcze dzieci, ale Twoje posty czyta się po prostu z wielką przyjemnością! Bardzo mi się spodobał ten pomysł z “łowami” na najniższe ceny, podrzucę na pewno kilku znajomym rodzicom.
O Wow, dzięki Ula. Bardzo mi miło!
Fajny artykuł i na pewno bardzo potrzebny.
Mój starszy syn ma dopiero 4 lata – więc to dopiero początki matematyki i nadal jest problem ze zrozumieniem co to znaczy “dużo”, “droższe” itp. Ale jest pewien przelicznik,który do niego trafia ;P – przelicznik na konkretne rzeczy, np. że 10 zł to jest tyle,za ile można kupić ludzika. I ta informacja wystarcza :). Sytuacja z dzisiaj: podjechaliśmy pod Park Dinozaurów i okazało się,że parking kosztuje 5 zł. Pytam syna: możemy postawić auto tutaj blisko i zapłacić 5 zł ,albo postawimy ulicę dalej (będziesz musiał iść i nie marudzić! 🙂 ) i za te zaoszczedzone 5 zł możesz sobie wybrać pamiątkę lub zabawkę. Zgodził się bez mrugnięcia. Było też śmiesznie, bo przy płaceniu za WC krzyknął “DWA ZŁOTĘ????” a po chwili “ufffff, dobrze, że nie pięć…. ” 🙂 . Takie nasze początki nauki oszczędzania i kalkulacji :)))
Fajne, uśmiałam się 🙂 Grunt, to sprowadzić naukę na poziom konkretów i tak, by odwoływała się do osobistych doświadczeń. Super! W takim razie wielu sukcesów wam życzę 🙂
Bardzo mądry i przydatny wpis. Gratuluję lekkiego pióra i pomysłu. 🙂 Oby trafił do jak największej ilości rodziców i oby potrafili przekonać swoje dzieci, że tańsze, nie zawsze oznacza gorsze, a może przynieść korzyści. 🙂 Pozdrowienia. 🙂
Dziękuję Olu 🙂