Temat edukacji finansowej od dawna mi się podobał. I nie tylko mnie. Odkąd prowadzę bloga, już kilka razy spotkałam się z opiniami, że to temat bardzo potrzebny. I że dobrze się go podjęłam. I tak od kilku tygodni piszę o tym, co dziecku przekazać, by nauczyło się zarządzać pieniędzmi. Dałam kilka propozycji zabaw, by ta nauka była bardziej przystępna dla Twojego malucha. Ale mam wrażenie, że nie napisałam dość jasno o jednym. Bo istnieje jeszcze jeden sposób. Z jednej strony prosty, a z drugiej dość wymagający. Co to za sposob? Wystarczy, żeby dziecko Cie obserwowało. I już. No, może nie już, bo to oznacza, że coś musisz robić. Czyli radzić sobie z pieniędzmi. W zadowalający sposób. Już nie na miejscu będą stwierdzenia: “Nie mam z czego oszczedzać”, albo “Gdzie się podziały nasze pieniądze?”. Bo najwięcej dzieci uczą się obserwując własnych rodziców. I dziecko łatwiej przyjmie Wasze wskazówki, jeśli zobaczy, że i Wy sami się nimi kierujecie. Dlatego, aby i Tobie Rodzicu ułatwić zadanie, raz w miesiącu będę publikować materiał dla Ciebie. Jak radzić sobie z własnymi finansami w dorosłym już życiu. Jak skuteczniej je kontrolować. By mniej wydawać, a więcej zaoszczędzić i zainwestować. Bo chyba nie chcesz, żeby Twoje Dziecko miało podwójny przekaz? Wtedy ani się nie nauczy zbyt wiele ani też Tobie nie uwierzy. A może wręcz poczuje się oszukane? Że namawiasz go do oszczędzania, a sam oszczędności nie posiadasz?
Jest jeszcze jeden powód. Kontrola swoich finansów działa. To naprawdę przynosi efekty. Wiem po sobie. Jeszcze kilka lat temu nasza sytuacja materialna była po prostu okropna. W ciągu kilka miesięcy spadliśmy z całkiej stabilnej sytuacji. A tak naprawdę była ona pozornie stabilna, bo żyliśmy z dnia na dzień, utrzymując się wtedy z mojego urlopu macierzyńskiego i zarobków z działalności męża. Ale wystarczyły tak naprawdę dwa miesiące, gdy mąż przestał otrzymywać zlecenia – z racji kryzysu – i się posypało. Środków od państwa było za mało , by nas starczyło na wszystko, więc narobiliśmy sobie długów. Na szczęście sytuacja nie trwała długo, bo postanowiliśmy się przeprowadzić tam, gdzie praca będzie. I powoli znowu zaczęło się stabilizować. Powoli spłacaliśmy zadłużenie. Ale choć zależało nam na oszczędzaniu, to jakoś pieniądze rozchodziły sie, gdy tylko udało nam się coś uskładać. I cały czas pieniędzy wydawało się być za mało.I ja też mówiłam – przecież nie mamy z czego oszczędzać. Do tego wydawało mi się, że wydajemy pieniądze naprawdę rozsadnie. Jaka tam kawa na mieście, skoro jestem w domu z dziećmi. Jakie znowu wyjścia do restauracji. Gdybym miała dochody pozwalające na wyjście do restauracji, to z pewnością bym miała i na oszczędności. A jednak. Gdy zaczęłam się przyglądać naszym wydatkom, to okazało sie, że płacimy za pakiet telewizyjny, z którego i tak nie korzystamy, bo nie mamy telewizora. Że płacę składkę członkowską, z której nic nie mam. Takich opłat uzbierało się kilka. I im dłużej się wgłębiałam, to widziałam, że żadnej kontroli nie miałam. Wisienka na torcie okazało się rozejście na “nie mam pojęcia na co” 60 funtów (czyli kwota na nasze półtygodniowe zakupy spożywcze ). Kwota może niezbyt wielka, ale bardziej zatrwożył mnie fakt, że był to dodatkowy przychód, którego w ogóle nie odczułam!
Gdy po prostu rzetelnie zaczęłam przyglądać się naszym finansom, to okazało się, że jednak można nad nimi zapanować. I nie trzeba było też aż tak wiele. Najtrudniejsze było chyba przestawienie się jednak na planowanie i strategiczne oszczędzanie. Trzymanie się planu. Bo na początku jego sens trochę lekceważyłam. Co było powodem kilku moich błędów i przez moment nasza finansowa sytuacja znowu wydawała się niestabilna. Na szczęście wróciliśmy na właściwe tory i od tej pory trzymam się zasad i planu. I widzę, że to po prostu działa. Dodatkowo, to, co słyszę czasami od moich dzieci, upewnia mnie, że moje podejście jest właściwe dla naszej rodziny teraz, jak i w przyszłości. Bo przyjmują one za pewnik takie rzeczy jak planowanie zakupów (“Mamo, a czy masz to na liście?”), że pieniądze się zarabia, a nie tylko dostaje (“To nic, zarobię sobie.”). Poza tym celowo pokazuję dzieciom, jak kontroluję wydatki. I mówię na głos, by kojarzyły, czemu wpisuje do telefonu kwotę z otrzymanego przed chwilą rachunku. Dlaczego raz w tygodniu wyciągam pudło z rachunkami i kopertami. Albo przy zakupach zastanawiam się, czy dany towar jest mi naprawdę potrzebny czy to może jednak zachcianka. Miła, ale jednak nie mieszcząca się w moich planach. Albo jednak na którą mam środki.
Dlatego aby Twoje dziecko łatwiej radziło sobie z gospodarowaniem pieniędzmi, pokaż mu na własnym przykładzie jak to robić. Najlepiej zacząć teraz. Gdy jest jeszcze małe i uważa Cię za boga i Cie słucha 🙂 A tak na poważnie – to Ty budujesz teraz jedyny świat dziecka. Nikt inny nie liczy się dla niego jak rodzina. Tworzycie razem z partnerem dla Niego podstawowy model, do które będzie się odwoływał. Nawet jak go odrzuci, to i tak na bazie temu co mu przekazaliście zbuduje sobie swój sposób na życie. Zresztą sprawdźci na sobie. Czy nie złapaliście się na tym, że robicie coś dokładnie tak jak Wasi rodzice? Nawet, jeśli to Wam się nie podoba? Bo to, czego dzieci uczą się w domu rodzinnym, w swoim wczesnym dzieciństwie, pozostaje w nim na całe życie. Jeśli nie więc chce Ci zająć finansami dla siebie, to zrób to chociaż dla swojego dziecka 🙂
Na pewno minie trochę czasu, zanim znajdziesz własną drogę. Sposób, który dla Ciebie jest właściwy. Dlatego czytaj, pytaj, sprawdzaj jak to robią inni. Czasami czyjaś perspektywa, może czyjeś doświadczenie dołoży brakującą cegiełkę. Po za tym, nie osiągniesz wolności finansowej utrzymując się tylko z etatu.Czy tylko z pracy swoich rąk. Po prostu czasowo nie dasz tego rady zrobić. Lepiej pozwolić pieniądzom pracować. Czyli je inwestować. A to już wyższa szkoła jazdy. Która wiąże się też z ryzykiem straty. Na szczęście jest wiele darmowych źródeł. Powstało wiele wspaniałych blogów finansowych, takich jak Finanse Bardzo Osobiste, Jak oszczędzać Pieniądze, Subiektywnie o Finansach, Tajemnice Portmonetki, Kobiece Finanse. A nawet jeśli okaże się, że trzeba za jakiś kurs, dany produkt zapłacić, to nie rezygnuj tylko dlatego, że to kosztuje. W moim przypadku za każdym razem takie szkolenie okazało się inwestycją. We mnie samą. Która przyniosła mi więcej niż się spodziewałam.
Dlatego raz w miesiącu będę opisywać krok po kroku strategię, która pozwoli Ci osiągnąć niezależność finansową. Taką mapę drogową, która ułatwi Ci dojście do celu. Jakim jest w skrócie mówiąc stan, w którym Ty nie musisz pracować, a pieniądze ciągle masz. I masz je systematycznie i co miesiąc. I bynajmniej nie myślę, że będzie to wtedy, gdy nadejdzie czas Twojej emerytury. Lecz może znacznie wcześniej 🙂
Chcę dla Ciebie tego samego, co i ja otrzymałam. Bo widzę, jak kontrola pieniędzy zmieniła moje życie. Gdy już zajęłam się nimi na poważnie, gdy ustaliłam limity wydatków i planuję je z góry, to okazało się, że już pieniędzmi mogę się przejmować coraz mniej. A bardziej mogę się zająć sobą. I to naprawdę fajne uczucie. Poza tym wiem, że robię coraz więcej dla bezpieczeństwa mojego i mojej rodziny. I już całkiem niedawno odczułam jak bardzo przydał się cały mój wysiłek. Szczególnie w sytuacji jak nasza, gdy część dochodów jest nieregularna. I na dobrą sprawę nie zawsze można liczyć, że w danym miesiącu będzie jakiś zarobek. A mimo to jesteśmy w takiej sytuacji ubezpieczeni. A jesteśmy przecież z mężem zaledwie na początku drogi. A co będzie za kilka lat? Nie mogę się doczekać 🙂 Czego i tego samego Tobie życzę! A jeśli podobał Ci się ten artykuł, nie zachowuj tego tylko dla Siebie! Podziel się!
Źródło zdjęcia:Pixabay
Aniu, czytając Twój post miałam bardzo dużo osobistych wycieczek wgłąb siebie. To może wydać się śmieszne, ale z tematem planowania budżetu i przyglądaniu się swojej sytuacji finansowej zmierzyłam się dopiero krótko przed moimi 37 urodzinami. Tak jak u Ciebie, u mnie też zmieniło się dzięki temu bardzo dużo. Oczywiście bogatsza od tego nie jestem, ale na pewno spokojniejsza. I zgadzam się z tym, że dzieci uczą się przez modelowanie. Więc nie mówię “nie kupię Ci tego, bo nie mam pieniędzy” a raczej “dziś nie kupimy tych spineczek, bo nie mam tego w planach. Jeżeli to dla Ciebie ważne możemy sobie to zaplanować w przyszłym tygodniu”. Jasne, nie zadziałało za pierwszym razem, ale już radzimy sobie z tym coraz lepiej. Dziękuję za te słowa i czekam na ciąg dalszy!
Dzięki Basiu. Cieszę się, że i Ty potwierdzasz, jak ważny jest przykład rodzica. I jak przydaje się planowanie w finansach. A jak i rodzice mają o jeden powód do zmartwień mniej,tym lepiej dla atmosfery rodzinnej. Pozdrawiam!
Mam wrażenie jakbym czytała o sobie… Niby nie wydaję dużo, ale gdy tylko mam jakieś dodatkowe pieniędzy to ja ich najnormalniej w świecie nie odczuwam. Chętnie będę śledzić Twój cykl.
Witaj Umi. Cieszę się bardzo,że będę mogła pomóc. Tak naprawdę w zarzadzaniu pieniędzmi potrzebnych jest kilka prostych zasad. Tylko samo ich wdrożenie wymaga nieco więcej zachodu…Ale nie jest niemożliwe, co wiem sama po sobie.Pozdrawiam!
Dokładnie! Samymi słowami nic nie wskóramy 🙂
Dzieci patrzą na nasze czyny. Jeśli rodzice “nie radzą sobie z pieniędzmi” to jak chcą, żeby ich dzieci posiadły tę umiejętność?
Witaj, Oszczędnicka! Miło Cię tutaj widzieć 🙂 No właśnie, nic dodać, nic ująć. Nie ma to jak nauka na czyimś przykładzie.Pozdrawiam!
Kontrola finansów zmienia życie – potwierdzam 🙂 Bardzo fajną specjalizację finansową obrałaś sobie za temat bloga, trzymam kciuki za dalszy rozwój 🙂
I dziękuję za polecenie 🙂
Dziękuję bardzo, Aniu za komentarz i miłe słowa 🙂
U mnie podobnie. Tez musieliśmy zaliczyć porządny dołek by zacząć coś zmieniać w finansach. Zaczęło się od oszczędzania i porządkowania, a przy okazji pojawiły się dochody takie trochę pasywne. Oraz inwestycje. I jest o parę poziomów nieba lepiej niż było 🙂